Bardzo lubię książki Nicholasa Sparksa. Zachwycałam się Jego powieściami od dawna. Potrafiłam przeczytać książkę w jeden dzień płacząc i śmiejąc się jednocześnie. Czyżby Sparksowi skończyły się pomysły na dobre historie? Kiedy zobaczłam w księgarni najnowszą książkę mego uwielbionego autora, bez zastanowienia ją kupiłam. I co? I nic... w tym problem. Z każdą stroną mowiłam sobie "teraz na pewno coś się stanie", ale było tak do końca książki. Fabuła jak w innych powieściach Sparksa - miłość z dzieciństwa, spotkanie po latach. Zakończenie wzruszające jak zawsze (chodź przesadzone?) , ale całość książki nie powala.